Puste2 MENU
 | 
       Jest taka refleksja kaznodziejska na niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego. To zastanawiające, że Chrystus po zmartwychwstaniu nie ukazał się swym prześladowcom i oprawcom. Ominął żołnierzy z plutonu egzekucyjnego, Piłata, Annasza, Kajfasza. Srogiego Malchusa. Dotarł do Marii Magdaleny, Piotra, Jana, Tomasza, Kleofasa. Ominął tych, dla których był ofiarą, spotkał się z tymi, którzy uznali Go za swego Mistrza. Zależało Mu wyraźnie na utwierdzaniu dobra. A może tylko ewangelie milczą na ten temat. Może Chrystus objawił się również swym oprawcom i prześladowcom po zmartwychwstaniu, tyle, że oni nie byli w stanie Go dostrzec.
        Zło zajęte samo sobą. Niezdolne rozpoznać i uznać obecnego Dobra. Byłaby to jeszcze bardziej smutna wizja, niż ta pierwsza. 
        Przemineła Wielkanoc? Od nas zależy. Może ledwie na dobre się nie zaczęła? 
        W piątek, 18 marca, tuż po odprawieniu rekolekcji parafialnych przeszliśmy

        drogą krzyżową

        deptakiem naszego osiedla. Nie uczestniczyli w niej wolontariusze z Pradni Pomoc bliźniemu. Towarzyszyli nam świadczac tą pomoc w miejscu pracy. Proboszcz poprowadził rozważanie stacji V w ich imieniu. Takich Szymonów jest całkiem sporo wokół nas. Oni nie są spośród nas, a jednak są wokół nas. Czasem nie są ochrzczeni. Czasem przyjęli chrzest, ale pogubili się w swej wierze. Niemniej jednak wychodzi z nich dobroć, której - ze wstydem to stwierdzam - w sobie nie dostrzegam.
 Ja mam do dyspozycji łaskę, modlitwę, adorację, sakramenty, swoje ulubione miejsce w kościele. Oni nie. Tymczasem spotykam ich przy cierpiącym, zanim podejmę decyzję, żeby samemu odwiedzić i pocieszyć cierpiącego.
 Moje poczucie posiadanej racji, przynależenia do Kościoła na wyłączność może uśpić moją gorliwość, mój ewangeliczny zapał. Może stać się niebezpieczne, o ile nie zaowocuje kolejnymi czynami miłosierdzia.  Wprowadziłeś mnie do Kościoła przez bramę chrztu. To jest dar, za który jestem wdzięczny. W równej mierze jest to jednak zobowiązanie do dobroci wobec bliźnich. Dobroci wobec Ciebie. Spraw, żebym o tym nie zapominał.


         Jedna z róż różańcowych wcieliła się w płaczącą niewiastę: Głosisz Panie imię Twego Ojca kobietom w zgromadzeniu które zebrało się z nienawiści. Głosisz imię Twego Ojca wobec ludzi, których zgromadziło nie poszanowanie Boga, lecz odrzucenie Go.
 Odprawiamy drogę krzyżową. Tutaj naturalny i dobrze obecny wydaje się znak krzyża. Naturalny wydaje się uśmiech. Naturalna wydaje się życzliwość i pojednanie. Naturalną jest wspólna modlitwa i chęć przebaczenia naszym winowajcom. Naturalny wydaje się wspólny śpiew wielu pokoleń. Dobrze modlić się w takim zgromadzeniu.
 Proszę Cię, żebym pozostała wierna Tobie również w zgromadzeniu, w którym krzyż, przebaczenie, uśmiech, dobroć, zgoda, modlitwa nie wydają się być naturalne, a może nawet stają się nie do przyjęcia. Żebym umiała Cię chwalić w każdym zgromadzeniu. Najlepiej, żebym umiała mówić o Tobie tym, jak żyję, tym, co wybieram, tym, o czym myślę.
   
       Nadto rozważania wyrecytowali lektorzy i ministranci, dzieci, oazowicze, zarówno spośród młodzieży jak i z Kręgów Domowego Kościoła, członkowie Wspólnoty Manus Domini Katolickiej Odnowy w Duchu św., kandydaci do bierzmowania, kobiety pracujące w Zespole Charytatywnym, Honorowa Straż NSPJ, Krąg biblijny, Akcja Katolicka, młodzi ze scholi ŚDM, kapłan. Oni też ponieśli krzyż. Rozważania przeplataliśmy śpiewem wspólnym i zespołów śpiewaczych.
        
      W Niedzielę Palmową

      (20 marca 2016 r.) ks. Prałat Jan Franczak skończył 75 rok życia, więc pojawiło się rytmiczne życzymy, życzymy...i to dyskretne, osobiste. Chłopcy Bartosz, Paweł, Jakub, Jasiu, Tomek i Mateusz, prawie jak apostołowie, przygotowani przez ks. Bogdana przyjęli błogosławieństwo ministranta. Pani Anita i Pani Jadzia zadbały o uroczą, pogodną i czułą twarz jury w konkursie palm wielkanocnych.  



       W Wielki Czwartek

       w czasie Mszy św. Wieczerzy Pańskiej przyjęliśmy Ciało i Krew Pańską. 



       W Wielki Piątek 

       po liturgii Męki Pańskiej

zeszliśmy z Najświętszym Sakramentem do Grobu Bożego. Usytuowaliśmy go tym razem jak w Ewangelii, nieopodal Golgoty. Modlący się w południowo-wschodniej części kaplicy, czyli bliżej organów dostrzegli zapewne związek czasowej dekoracji grobu z krzyżem, stale obecnym nad tabernakulum. Spod krzyża właśnie wypływały strumienie Bożego Miłosierdzia. Dekorację grobu stanowiła rzeźba Pieta - Poziom użyczona przez Karola Badynę, artystę rzeżbiarza, wykonana w Jego pracowni Forma. Przy martwym Ciele Syna spotkamy obarczoną cierpieniem, wychyloną wręcz horyzontalnie Matkę. Uwagę modlącego się skupiła z pewnością postać współczującej Marii Magdaleny i św. Jana - umiłowanego ucznia Jezusa. Ręce postaci opowiadają w tej rzeźbie o współczuciu, o współobecności w cierpieniu. Św. Jan z twarzą ukrytą, szukającą zrozumienia podtrzymuje z miłością i wiarą głowę Mistrza, jak kapłan Hostię. Ukazuje ją wiernym, ale też tym, którzy nie rozumiejąc, przechodzą obok. 
       Chrzest w Grobie Bożym symbolizowała biel i kamienna chrzcielnica. Służyła ona przez dwieście lat w jednym z kościołów pogórza, teraz jest pusta, wyschła, jakby o niej zapomniano. Czeka na renowację w warsztacie kamieniarskim, ponowną instalację w macierzystej świątyni i napełnienie zdrojem chrzcielnym. 
       Eucharystię symbolizowała czerwień.
       Zresztą Eucharystia nie potrzebuje symboli. 
       Chrystus wiecznie żywy, prawdziwie obecny w Najświętszym Sakramencie zaprasza nas, którzy w chrzcie przekroczyliśmy bramę miłosierdzia. Zaprasza nas w drogę, w prawdzie wyboistą, wymagającą ostrożności i zaufania, ale prowadzącą ku wieczności. 



       W Wigilię Pachalną

       po poświęceniu pokramów poświęciliśmy ogień, paschał, wodę.

Podziękowaliśmy wszystkim zaangażowanym i skupionym na modlitwie. Kapłanom za przewodniczenie obrzędom, wygłoszenie homilii i spowiedź.
        Diakonię porządkowo-dekoracyjną stanowili: pan kościelny Edward Śliwiński z Andrzejem, Krzyśkiem i Ryśkiem, porządkując kościół i otoczenie oraz montując dekoracje, pani Elżbieta wykonując dekoracje kwiatowe i dbając o bieliznę liturgiczną, pani Teresa z mężem sprzątając oba kościelne poziomy.
        Diakonię muzyczno-wokalną podjęli: pan organista Andrzej, chór Amicus pod dyrekcją p. Danuty Degórskiej-Czubek, schola oazowa moderowana przez Klaudię i dwie Asie, wielopokoleniowa schola Światowych Dni Młodzieży z dyrygentem, p. Violą Tomczyk, oraz reaktywowana orkiestra dęta pod batutą p. Marka Pawlika.
        Asysty w czasie liturgii zapewnili lektorzy i ministranci koordynowani przez ks. Łukasza i wspierani z zakrystii przez kościelnych Edwardów, p. Śliwińskiego i p. Kośmidra.
        Medytacje, śpiewy i recytacje w czasie czytania Pasji i wspólnych adoracji podjęli Honorowa Straż NSPJ, Róże Żywego Różańca, Rodzina Radia Maryja, Krąg Biblijny, Akcja Katolicka, Odnowa w Duchu Świętym, Kręgi Domowego Kościoła.
        Diakonię charytatywną zapewniły panie z Zespołu Charytatywnego przygotowując paczki świąteczne i młodzież, która te paczki rozniosła dla potrzebujących tuż po pobłogosławieniu a także  my wszyscy, którzy napełniliśmy kosze daru ołtarza, oraz regularnie składamy ofiary na cele charytatywne podejmowane w naszej parafii.
         Aparatu nie wypuszczał z ręki Piotrek Koprowski.
        Pracowali też dla dobra duchowego wiernych naszej parafii Karol Badyna - artysta rzeźbiarz, Krzysztof Janiszewski z pracownikami z firmy Reklamiarnia, Bogdan Kiełbus - stolarz z synem, Wojciech Rutkowski - elektryk, p. Teresa, właścicielka sklepu tekstylnego Konrad.
 Łatwiej zmartwychwstać radości paschalnej, we wspólnocie, którą ożywia ewangeliczna proegzystencja, bycie dla drugiego. Nie obok drugiego, ani tym bardziej przeciw drugiemu, ale dla drugiego. Bardzo dziękujemy!
      
       *** 
      Światło zwyciężyło ciemność. W ciemnym kościele zapłonęła świeca symbolizująca życie. Świeca przypominająca Zwycięzcę śmierci. W naszej rzeczywistości, którą niejednokrotnie bylibyśmy skorzy nazwać pustynią - trysnęło źródło życia, zdrój chrzcielny. Nieprzystępna pustynia świata w którym żyjemy zrodziła oazę życia. Przyjęła wiele takich oaz.
         Wyrzućmy stanowczo stare przyzwyczajenia i przywiązania do grzechu - tego domaga się od nas Paweł (por. 1 Kor 5,7). Świeże doświadczenie wiary pozostawmy. Jesteśmy przaśnym chlebusiem, zarobionym, owszem naprędce, bez zakwaszania ale jesteśmy chlebusiem świeżutkim. Wielu z nas ma ciągle świeże, aktualne  doświadczenie skruszonego szeptu w konfesjonale. Wielu z nas ma wciąż aktualne doświadczenie udziału w uczcie Wieczernika, przyjmowania Ciała i Krwi Pańskiej, przytulenia się do Krzyża, czy ucałowania Go, wielu z nas ma w oczach blask płomienia paschału w ciemnej świątyni i rześki chłód kropli wody ze zdroju chrzcielnego na policzku. Wymowne obrazy działającej łaski. Tego, to znaczy obrazów, a tym bardziej łaski nie wyrzucajmy.


         Kwas grzechu, złości, dwulicowości, przewrotności, to i owszem, nadaje się do wyrzucenia. Nie przestawajmy natomiast świętować. Nie gaśmy nadziei, nie traćmy zapału. Żyjmy w czystości. Mówmy prawdę. Można żyć szanując się wzajemnie, mówiąc do siebie życzliwie. Można żyć więcej modląc się. Warto żyć w sposób zdyscyplinowany postanowieniem. Można się oprzeć nałogowi. Można nie dać się pochłonąć codzienności. Można i na co dzień wiele dobrego zrobić dla wspólnoty. Możemy mieć pewność, że jeśli tak uczynimy, to dobro wróci do nas w postaci wdzięczności i uprzejmości bliźnich.