Nie chodzi o to, żebyśmy zamiast polewania lukrem, posypywali go skwarkami ze słoniny, jak czyniono w chłopskiej chacie przed ponad dwustu laty. Hołdowano w ten sposób przekonaniu, że trzeba się porządnie najeść przed czterdziestoma dniami postu.
Nie musimy sprawdzać ile kalorii wchłaniamy połykając kolejnego pączka i ile potem trzeba pedałować, żeby spalić energię zawartą w słodkim, głęboko tłustym frykasie. Jedno i drugie powinniśmy otrzymywać i dawać ochotnie.
Nie chodzi nawet o to, o co zwykle chodzi w wypadku smakowitego ciastka, czyli o to, żeby zjeść pączka i mieć pączka. Przeciwnie, chodzi o to, żeby nie zjeść i nie mieć go jednocześnie, tylko żeby podarować pączka.