Puste2 MENU
 | 
      Półtora kleszcza. Tyle zagrożenia zdrowotnego pojawiło się na naszym wodnym szlaku Gwdą. Połowę usunął śmiałek sam pokąsany, całego innemu śmiałkowi wprawnie usunęło samozwańcze konsylium lekarskie, które ukonstytuowało się na okoliczność zabiegu w czasie spływu.
     Jeden telefon. Tyle straciliśmy z naszego dobytku. Ofiarę od kajakarzy, niechętnie zresztą złożoną wymusiło mroczne rozlewisko spiętrzone przed eletrownia Podgaje. Tu chwała śmiałkowi, który ofiarę złożył i z gracją zniósł rozstanie.
     Trzynaście razy przenosiliśmy kajaki przez przeszkody w biegu rzeki, zatem 125 km pokonaliśmy na rękach, a półtora kilometra maszerując, no może dodajmy jeszcze ze trzy kilometry na wyprawy sklepowe i w poszukiwaniu naturtoaletu ; ). Sześćdziesiąt cm wysokości i ze 70 szerokości, tyle nam trzeba było w szczelinie, żebyśmy się przez nią przedarli i spokojnie mogli płynąć dalej. Kajaki uczą pokory, nie tolerują rozpychania się i wyniosłości. Czego jeszcze uczą? Spójrzcie i poczytajcie sami. Tylko uważajcie, bo chlapie z wioseł  ; )