Puste2 MENU
 | 
       - Mogę posłuchać Waszej opowieści o tym, dlaczego wędrujecie boso? - zagadnąłem trójkę bieszczadzkich Aniołów na ścieżce między Bukowym Berdem i Tarnicą. 
       - Żeby również stopami odczuć piękno i delikatność powierzchni ziemi. - odpowiedzieli bez namysłu.
 
        - Rozumiem, gdzieś już to słyszałem...mam! Bramini hinduscy chodzą boso, by pieścić stopami ziemię...
        - U nas trochę inaczej, odczuwamy w ten sposób jak ziemia nas pieści (dostrzegłem promienny uśmiech jednego z Nich, uśmiech, który mógłby być obrazem rozkoszy)

        - Do tej pory miałem okazję obserwować boso wędrujących na szczyt w Bośni i Hercegowinie...w Medjugorie...
        - ...przepraszam, gdzie, gdzie?

       - w Bośni i Hercegowinie. Jest tam sanktuarium maryjne u podnóża szczytu Kriżevac. Pielgrzymi wychodzą na ten szczyt boso. Sam do nich w taki sposób dołączyłem rok temu. To znak odstąpienia, wyzwolenia ze strefy komfortu. Oni w ten sposób pokutują, decydując się na niewygodę...

        - Jesteś pewien, że chodzi tylko o wyrzeczenie? Pytałeś ich co czują po wyjściu na szczyt?
      
        - Jestem pewien.
          Kiedy dopełnili swoistego rytuału pielgrzyma, skwapliwie zakładali obuwie...ale może jest też pierwiastek prawdy w tym, czego dowodzicie...po przejściu wyznaczonego odcinka nabyłem elementarnej wprawy w pokonywaniu kamienistej drogi boso i mógłbym dalej nie ubierać butów...dziękuję Wam za otwarcie nowego obszaru duchowości na bosaka  : ) od przebłagania do uwielbienia i wdzięczności za stworzenie, którego jesteśmy częścią. Będziecie również schodzić boso? 

         - Jak widzisz  mam buty. Bądź spokojny, kiedy odkryję, że jest czas aby je założyć, z pewnością je założę. (kolejny promienny uśmiech) 
             ***
             Niepostrzeżenie zakończyła się rozmowa z tajemniczymi wędrowcami. Tak jak się zaczęła...Potem jeszcze, na parkingu w Wołosatem zdało mi się w zupełnych ciemnościach, że wsiadali do samochodu zaparkowanego tuż obok mojego. Z rejestracją wskazującą na powiat sąsiedni z moim, w którym zarejestrowałem swój samochód...



             Nawet gdy muzy o nich słuchamy, potrafimy myśleć i czuć jedno (forum w Youtube pod dyskiem, szesnaście i pół miliona wyświetleń, zero hejtu)
             Nie dostrzegłem ich zielonego kielonka...odczułem za to, że musnęły mnie swym skrzydłem schowanym z butami w plecaku. Miały dużo radości w sobie i dużo pogody...
             Ich kiesa nie poddaje się jakimukolwiek kryzysowi...finansowemu, czy wiary w dobro w człowieku i w świecie...wyposażyły mnie na cały dzień bieszczadzkiej  włóczęgi ozdrowieńca w pękata kiesę złocistobrunatnych bukowych lekko falistych talarów...