Trzy ślady ostatniego przystanku u św. Jana Kantego podczas tej podróży. Najpierw homilia, którą zacny Jubilat wygłosił w 81. rocznicę urodzin w naszym kościele i pozwolił opublikować:
Wielka Podróż
Homilia na Drugą Niedzielę Wielkiego Postu
Rdz. 12, 1-4a
Dzisiejsze rozważanie będzie komentarzem do pierwszego czytania, zaczerpniętego z Księgi Rodzaju. Najpierw umieśćmy je w biblijnym kontekście. Pierwszych jedenaście rozdziałów – od opisu stworzenia, upadku pierwszych rodziców, historii Kaina, do genealogii patriarchów – nie jest zapisem kronikarskim, ani tym bardziej relacją historyczną podobną do tych, jakie znajdują się w dzisiejszych podręcznikach historii. Jest poglądowo przedstawioną refleksją teologiczną nad stosunkiem świata i ludzkości do Boga oraz genezą zła, coś podobnego do relacji z wydarzeń – ale wypowiedzianej środkami literackimi charakterystycznymi dla tamtej kultury i tamtych czasów, także wyrażonej w duchu teologicznej refleksji – zaczyna się dopiero od rozdziału dwunastego. Zawiera on opowieść o Abramie, który potem zamienił imię na Abraham.
*
Przodkowie Abrahama pochodzili z „Ur Chaldejskiego”. Miasto Ur jest dobrze znane z historii. Przeżywało ono swój złoty wiek za Hammurabiego. Przedtem jednak cała Mezopotamia była terenem walk i ścierania się różnych plemion, co wymuszało nieustanną wędrówkę koczowniczych plemion. Prawdopodobnie właśnie dlatego ojciec Abrahama, Tare wyprowadził swoją rodzinę z Ur do Haran, miejscowości w górnym dorzeczu Eufratu i Tygrysu. Tam Abraham usłyszał głos Boży (to już dzisiejsze pierwsze czytanie):
Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej, z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę…
… Abram udał się w drogę, jak mu Pan rozkazał.
Wędrówka Abrahama do ziemi Kanaan zapoczątkowała dzieje plemienia, które stało się narodem izraelskim, narodem wybranym, z którego po wiekach narodzi się Jezus Chrystus.
Wielka wędrówka Abrahama, która rozpoczęła się w Haran trwa do dziś. Jesteśmy koczowniczym plemieniem, które wędruje do nieznanego przeznaczenia.
*
Myśląc o historii Abrahama, przypomina mi się książka napisana przez biskupa Józefa Życińskiego pt. Bóg Abrahama i Whiteheada (Biblos, 1992). Tak, właśnie takie zestawienie: Abraham, którego dzieje z trudem wyłaniają się z mroków historii i Whitehead, jeden z najwybitniejszych filozofów dwudziestego wieku (zmarł w 1947 roku). Biskup Życiński w jego filozofii widział wielką szansę dla myśli chrześcijańskiej, by mogła stać się bardziej atrakcyjna dla współczesnych ludzi.
Wstęp do swojej książki biskup Życiński zaopatrzył mottem zaczerpniętym z Whiteheada:
Cześć oddawana Bogu to nie zasada bezpieczeństwa; jest to przygoda ducha, bezustanne dążenie do nieosiągalnego. Śmierć religii nadchodzi wraz ze stłumieniem wzniosłej nadziei przygody.
W tym cytacie uderzają dwa zwroty ostro kontrastujące ze sobą: „zasada bezpieczeństwa” i „przygoda ducha”. Troska o bezpieczeństwo i przygoda – to dwa nieodłączne elementy każdej podróży. Z jednej strony zabezpieczenie się – kłódka, za wszelką cenę broniąca dostępu; z drugiej strony – wyzwanie horyzontów, element ryzyka, dynamika przeciw statyczności.
Są przynajmniej dwa rodzaje zasady bezpieczeństwa. Pierwsza: ażeby dziś było dobrze, a jutro nie gorzej niż dziś. Bynajmniej nie musi to być bierność, może być działanie – niekiedy bardzo intensywne – ale nastawione na teraz i jutro, ale bezpośrednio graniczące z teraźniejszością.
Druga zasada bezpieczeństwa sięga dalej: moje życie może nie kończyć się na tej ziemi i trzeba zabezpieczyć się na tę ewentualność. Do tego służy religia, więc staram się być religijny. I myślę, że mi się to jakoś udaje.
Obie te zasady są złudne, bo w naturze życia tkwi dynamika, a nie zabezpieczanie tego, co jest. Życie biologiczne jest otwarte na zmianę, a gdy staje się do niej niezdolne – umiera. A życie duchowe, jeżeli tylko buduje wokół siebie strefy bezpieczeństwa – karleje; jeżeli nawet nie umiera, to zmienia się w wegetację. Dotyczy to także życia religijnego. W przytoczonym przed chwilą cytacie z Whiteheada znajduje się mocne stwierdzenie:
Śmierć religii następuje wraz ze stłumieniem wzniosłej nadziei przygody.
Co religia ma wspólnego z przygodą? Religia sama jest Wielką Przygodą. Zwykle myśląc o wielkiej przygodzie, myślimy o jakiejś ekscytującej podróży: nowe kraje, nieoczekiwane spotkania, wzbogacające doświadczenia… Jeszcze jesteśmy w domu, jeszcze pakujemy walizki lub plecak, ale czujemy, że przygoda już się zaczęła, już nas otwiera na nowe horyzonty.
Religia jest Wielką Przygodą, jest jak wielka podróż, jak wezwanie przestrzeni, w którym Abraham dosłuchał się głosu Boga. Jest „nieustannym dążeniem do nieosiągalnego”.
Ale żeby religia w moim życiu mogła stać się Wielką Przygodą, musi być religią autentyczną, a nie „religią zdegradowaną” – zdegradowaną do postaci jakiejś „zasady bezpieczeństwa”.
Jeżeli moja religijność ogranicza się do niezbędnego minimum, lub nawet jeżeli liczba moich praktyk religijnych jest duża, ale sprowadzają się one do rytuału, któremu nie towarzyszy głębsza refleksja i przeobrażanie siebie, to szansa na Wielką Przygodę zostaje zaprzepaszczona. Nasza Wielka Podróż staje się podróżą wokół własnego podwórka.
*
Tytuł książki biskupa Życińskiego nawiązuje do fragmentu z Ewangelii św. Łukasza (Łk 20, 37-39). Ewangelista opowiada o polemice Jezusa z Saduceuszami, którzy twierdzili, że nie ma zmartwychwstania. Jezus, odpowiadając na ich zarzuty, odwołuje się do tekstu z Księgi Wyjścia:
Ja jestem Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka, Bogiem Jakuba (20, 37-39)
i Jezus dodaje:
Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją.
*
Bóg nie jest Bogiem umarłych:
– tych wszystkich, których ciała już dawno zmieniły się w proch ziemi,
– tych wszystkich, których niedawno złożyliśmy do ziemi lub spalili i ich groby lub urny obłożyliśmy kwiatami,
– tych wszystkich – NAS WSZYSTKICH – których ciała powrócą kiedyś do naturalnego obiegu w przyrodzie.
Wielka Podróż
Homilia na Drugą Niedzielę Wielkiego Postu
Rdz. 12, 1-4a
Dzisiejsze rozważanie będzie komentarzem do pierwszego czytania, zaczerpniętego z Księgi Rodzaju. Najpierw umieśćmy je w biblijnym kontekście. Pierwszych jedenaście rozdziałów – od opisu stworzenia, upadku pierwszych rodziców, historii Kaina, do genealogii patriarchów – nie jest zapisem kronikarskim, ani tym bardziej relacją historyczną podobną do tych, jakie znajdują się w dzisiejszych podręcznikach historii. Jest poglądowo przedstawioną refleksją teologiczną nad stosunkiem świata i ludzkości do Boga oraz genezą zła, coś podobnego do relacji z wydarzeń – ale wypowiedzianej środkami literackimi charakterystycznymi dla tamtej kultury i tamtych czasów, także wyrażonej w duchu teologicznej refleksji – zaczyna się dopiero od rozdziału dwunastego. Zawiera on opowieść o Abramie, który potem zamienił imię na Abraham.
*
Przodkowie Abrahama pochodzili z „Ur Chaldejskiego”. Miasto Ur jest dobrze znane z historii. Przeżywało ono swój złoty wiek za Hammurabiego. Przedtem jednak cała Mezopotamia była terenem walk i ścierania się różnych plemion, co wymuszało nieustanną wędrówkę koczowniczych plemion. Prawdopodobnie właśnie dlatego ojciec Abrahama, Tare wyprowadził swoją rodzinę z Ur do Haran, miejscowości w górnym dorzeczu Eufratu i Tygrysu. Tam Abraham usłyszał głos Boży (to już dzisiejsze pierwsze czytanie):
Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej, z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę…
… Abram udał się w drogę, jak mu Pan rozkazał.
Wędrówka Abrahama do ziemi Kanaan zapoczątkowała dzieje plemienia, które stało się narodem izraelskim, narodem wybranym, z którego po wiekach narodzi się Jezus Chrystus.
Wielka wędrówka Abrahama, która rozpoczęła się w Haran trwa do dziś. Jesteśmy koczowniczym plemieniem, które wędruje do nieznanego przeznaczenia.
*
Myśląc o historii Abrahama, przypomina mi się książka napisana przez biskupa Józefa Życińskiego pt. Bóg Abrahama i Whiteheada (Biblos, 1992). Tak, właśnie takie zestawienie: Abraham, którego dzieje z trudem wyłaniają się z mroków historii i Whitehead, jeden z najwybitniejszych filozofów dwudziestego wieku (zmarł w 1947 roku). Biskup Życiński w jego filozofii widział wielką szansę dla myśli chrześcijańskiej, by mogła stać się bardziej atrakcyjna dla współczesnych ludzi.
Wstęp do swojej książki biskup Życiński zaopatrzył mottem zaczerpniętym z Whiteheada:
Cześć oddawana Bogu to nie zasada bezpieczeństwa; jest to przygoda ducha, bezustanne dążenie do nieosiągalnego. Śmierć religii nadchodzi wraz ze stłumieniem wzniosłej nadziei przygody.
W tym cytacie uderzają dwa zwroty ostro kontrastujące ze sobą: „zasada bezpieczeństwa” i „przygoda ducha”. Troska o bezpieczeństwo i przygoda – to dwa nieodłączne elementy każdej podróży. Z jednej strony zabezpieczenie się – kłódka, za wszelką cenę broniąca dostępu; z drugiej strony – wyzwanie horyzontów, element ryzyka, dynamika przeciw statyczności.
Są przynajmniej dwa rodzaje zasady bezpieczeństwa. Pierwsza: ażeby dziś było dobrze, a jutro nie gorzej niż dziś. Bynajmniej nie musi to być bierność, może być działanie – niekiedy bardzo intensywne – ale nastawione na teraz i jutro, ale bezpośrednio graniczące z teraźniejszością.
Druga zasada bezpieczeństwa sięga dalej: moje życie może nie kończyć się na tej ziemi i trzeba zabezpieczyć się na tę ewentualność. Do tego służy religia, więc staram się być religijny. I myślę, że mi się to jakoś udaje.
Obie te zasady są złudne, bo w naturze życia tkwi dynamika, a nie zabezpieczanie tego, co jest. Życie biologiczne jest otwarte na zmianę, a gdy staje się do niej niezdolne – umiera. A życie duchowe, jeżeli tylko buduje wokół siebie strefy bezpieczeństwa – karleje; jeżeli nawet nie umiera, to zmienia się w wegetację. Dotyczy to także życia religijnego. W przytoczonym przed chwilą cytacie z Whiteheada znajduje się mocne stwierdzenie:
Śmierć religii następuje wraz ze stłumieniem wzniosłej nadziei przygody.
Co religia ma wspólnego z przygodą? Religia sama jest Wielką Przygodą. Zwykle myśląc o wielkiej przygodzie, myślimy o jakiejś ekscytującej podróży: nowe kraje, nieoczekiwane spotkania, wzbogacające doświadczenia… Jeszcze jesteśmy w domu, jeszcze pakujemy walizki lub plecak, ale czujemy, że przygoda już się zaczęła, już nas otwiera na nowe horyzonty.
Religia jest Wielką Przygodą, jest jak wielka podróż, jak wezwanie przestrzeni, w którym Abraham dosłuchał się głosu Boga. Jest „nieustannym dążeniem do nieosiągalnego”.
Ale żeby religia w moim życiu mogła stać się Wielką Przygodą, musi być religią autentyczną, a nie „religią zdegradowaną” – zdegradowaną do postaci jakiejś „zasady bezpieczeństwa”.
Jeżeli moja religijność ogranicza się do niezbędnego minimum, lub nawet jeżeli liczba moich praktyk religijnych jest duża, ale sprowadzają się one do rytuału, któremu nie towarzyszy głębsza refleksja i przeobrażanie siebie, to szansa na Wielką Przygodę zostaje zaprzepaszczona. Nasza Wielka Podróż staje się podróżą wokół własnego podwórka.
*
Tytuł książki biskupa Życińskiego nawiązuje do fragmentu z Ewangelii św. Łukasza (Łk 20, 37-39). Ewangelista opowiada o polemice Jezusa z Saduceuszami, którzy twierdzili, że nie ma zmartwychwstania. Jezus, odpowiadając na ich zarzuty, odwołuje się do tekstu z Księgi Wyjścia:
Ja jestem Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka, Bogiem Jakuba (20, 37-39)
i Jezus dodaje:
Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją.
*
Bóg nie jest Bogiem umarłych:
– tych wszystkich, których ciała już dawno zmieniły się w proch ziemi,
– tych wszystkich, których niedawno złożyliśmy do ziemi lub spalili i ich groby lub urny obłożyliśmy kwiatami,
– tych wszystkich – NAS WSZYSTKICH – których ciała powrócą kiedyś do naturalnego obiegu w przyrodzie.
Bóg Abrahama nie jest bogiem umarłych, lecz żywych.
Największa podróż człowieka: z Haran do Ziemi Obiecanej,
„bezustanne dążenie do nieosiągalnego”
– dążenie, które kiedyś osiągnie Pełnię.
– dążenie, które kiedyś osiągnie Pełnię.
Wszyscy bowiem dla Niego żyją.
Kraków, 12 marca, 2017 roku
potem podziękowania p. Piotra Majorczyka, dyrektora marketingu Copernicus Center Press
Szanowny Księże Proboszczu,
Jeszcze raz na ręce Księdza składam serdeczne podziękowania za organizację wczorajszego wydarzenia. Jesteśmy pod wrażeniem gościnności, ale i całą oprawę – chór, tort, a nade wszystko dobrą i przyjazną atmosferę. Serdeczne Bóg zapłać wszystkim, którzy poświęcili czas, wysiłek i talent – księżom, Chórowi, panu Wilkowi oraz parafianom, którzy tak licznie przybyli na spotkanie.
Jak już wspomniałem, imponuje mi Wasza praca na rzecz integracji i aktywizacji parafian, to jest esencja każdej wspólnoty.
Jak Księdzu czas i nerwy pozwolą, powtórzymy akcję na setne urodziny Michała Hellera!
Serdecznie pozdrawiam,
potem podziękowania p. Piotra Majorczyka, dyrektora marketingu Copernicus Center Press
Szanowny Księże Proboszczu,
Jeszcze raz na ręce Księdza składam serdeczne podziękowania za organizację wczorajszego wydarzenia. Jesteśmy pod wrażeniem gościnności, ale i całą oprawę – chór, tort, a nade wszystko dobrą i przyjazną atmosferę. Serdeczne Bóg zapłać wszystkim, którzy poświęcili czas, wysiłek i talent – księżom, Chórowi, panu Wilkowi oraz parafianom, którzy tak licznie przybyli na spotkanie.
Jak już wspomniałem, imponuje mi Wasza praca na rzecz integracji i aktywizacji parafian, to jest esencja każdej wspólnoty.
Jak Księdzu czas i nerwy pozwolą, powtórzymy akcję na setne urodziny Michała Hellera!
Serdecznie pozdrawiam,